Krótki raport z Rysianki – 17.01.2016

A właściwie z Hali Bieguńskiej, gdyż Mirek miał awarię foki i nie byliśmy w stanie desantować Hali Lipowskiej, gdzie znajduje się fajny spot do zjazdu. Mimo to oddaliśmy dwie frywolne linie pełne finezyjnych skrętów.

12507179_10207452874953562_3012764492445636200_n

Raportujemy, iż:

Zasięg śniegu

  • Można już foczyć spod kościoła w Ujsołach.

Hale

  • Rześki puch miejscami do wysokości kolana.
  • Podkład wystarczający.
  • Mimo słońca poziom wypizgu z kosmosu.
  • Śpieszcie się, bo Janusze na skuterach nie próżnują.

Las

  • Z pozoru wydaje się, że już można kąsać, ale niestety to tylko złudzenie. Nawet w najwyższych partiach od razu cioramy o gałęzie i pniaki. Spotkanie z kamieniem czy innym głazem jest tylko i wyłącznie kwestią osobistego szczęścia.

Reasumując potrzebny jeszcze jeden solidny opad, gdyż aktualnie w rachubę wchodzi miły spacer plus ewentualna kaskaderka leśna. Byle do puchu!

Poniżej kilka fotek z telefonu Mirka.

 

Piękna pogoda i twarde koryta. Realia freeride’owe na Chopoku w marcu 2014

Niestety tytuł nie kłamie. Marzec 2014 i ogólnie większość zimy 13/14 należała do niezbyt solidnych pór roku. Wyjątkiem jak zwykle był koniec marca i początek kwietnia, ale do tego momentu dojdziemy nieco później.

_MG_6887 (2)

Na początku marca wielu Polaków zaatakowało Chopok w poszukiwaniu nietkniętych żlebów do zjazdu. Jak się pewnie domyślacie czystych koryt było niewiele. Podkład był solidny i bezpieczny, ale warstwa nowego śniegu była, mówiąc bardzo delikatnie, prowizoryczna, aż do bólu. Wszystko ładnie sprasowane przez wichry i wiatry. Żyć nie umierać? W marcu 2014 tego typu warunki były cudem tak wielkim niczym ułaskawienie Kamińskiego przez Dodę w listopadzie 2015.

Dodatkowo na niebie lampa i prawie bezwietrznie. Nie narzekaliśmy, oj nie. Wręcz odwrotnie..

_MG_7004 (2)

W ramach eksperymentów z ustawieniem GoPro nagrałem trochę materiału i jak się okazało niewiele się nadaje do publicznej egzekucji, gdyż kamera często paczała na buty. Poza tym zjazdy też niezbyt wysokich lotów, ale coś udało się skleić w ramach pamiątki.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Karoli Krasińskiej

Kozia Przełęcz, czyli okno pogodowe za milion dolców | Luty | 2014

Tatry, luty 2014. Śniegu jak na lekarstwo, teoretycznie kolejna wyśmienita zima za 2zł. Niemniej jednak trzeba było rąbać dla utrzymania prawidłowego ruchu narciarskiego na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Recz jasna na podziękowania za ciężką pracę nie czekamy. Niczym śląscy górnicy – umorusani pyłem węglowym przodownicy pracy – wyrabiamy sezonowe normy bez zbędnego marudzenia.

Po heroicznej walce na podejściu w końcu dotarliśmy do bazy zlokalizowanej nad dobrze wszystkim znanym stawem. Gdyby nie lokalna wiśnia z całą pewnością nie dotarlibyśmy do celu z tak poważnie szerokim uśmiechem na twarzy. A mówią, że dopalacze są niebezpieczne?!

Rankiem otrzymaliśmy silną dawkę witaminy D, która została skonsumowana na pierwszym podejściu. Następnie złapało nas solidne mleko, aczkolwiek była to tylko wersja demonstracyjna tego nieprzyjemnego zjawiska atmosferycznego. Kilka metrów wyżej trafiliśmy na kolejne okno, a ono towarzyszyło nam podczas całej wspinaczki na szczyt przełęczy..

Tego dnia zaatakowaliśmy dwa kanały. Jeden przez pomyłkę, a drugi planowo, zgodnie z błogosławieństwem i najlepszymi wzorcami propagowanymi przez nasz ukochany TPN. Czołem przodownicy!