Po spektakularnym rozpoczęciu sezonu 2012/13 w Bieszczadach – Bieszczady | Pierwszy Kontakt | Styczeń | 2013 – zaglądaliśmy na mapy pogodowe tego rejonu znacznie częściej niż wcześniej. Jedna z atrakcyjniejszych prognoz pojawiła się w marcu. Już nie pamiętam ile ton białego puchu miało spaść na glebę, ale była to znaczna ilość. Taka, obok której nie przechodzi się obojętnie. Nie przeszliśmy.
Zdjęcie powyżej zostało wykonane przez Tomka Dębca. Miejscem akcji jest Dukla. Pierwszy przystanek tej wyprawy. Właśnie rozpoczęliśmy wejście na Cergową. Królową stromych zjazdów w tej okolicy. Pech chciał, że wiatr przesypał cały puch na stronę mniej stromą, ale mimo to, jak możecie zauważyć, śniegu było pod dostatkiem.
Poniższe zdjęcia są autorstwem Macieja Brzany. Lokalnej legendy freeride’u. Wśród tamtejszej ludności panuje przekonanie, iż Maciek posiada żelazne barki, gdyż w przeszłości potrafił brodzić pieszo na sam szczyt po pas w puchu, a na barkach niósł szerokie i ciężkie narty niczym skoczkowie narciarscy podczas Pucharu Świata w Obersdorfie..w ’61.
Tego dnia zaliczyłem spektakularny upadek i popsułem wiązanie, a także pleca oraz psychikę. Jedna narta lądując zahaczyła o gałąź, która znajdowała się pod warstwą śniegu. Nieprzyjemna sprawa. Zero kontroli w gęstym lesie. Kilka młodych buków uśmiechało się bardzo zalotnie w moją stronę.
Mimo, iż musieliśmy korzystać z bardziej płaskiego terenu to same zjazdy były bardzo przyjemne. Na sam koniec wrzuciliśmy kiełby na ruszt. Rozpalenie tego ogniska zajęło nam chyba godzinę, ale w tylu chłopa musiało się udać. Krakowska smakowała niczym duszona kaczka w winie o zacnym roczniku produkcji.
Jedną z ciekawszych, jeśli nie najciekawszą atrakcją wyjazdu była gościnność rodziców Tomka. Niezwykle uprzejmi ludzie, niezapomniane miejsce, wspaniałe historie oraz smaki. Tak powinna wyglądać każda wyprawa freeride’owa.
W samym finale wylądowaliśmy po raz kolejny w Cisnej. W przypadku tej miejscowości gościnność rodziny Tomka okazała się niemniej hojna i sympatyczna. Niestety temperatura powietrza podniosła się zbyt wysoko, co w konsekwencji zniszczyło lekkość puchu. Niemniej jednak wykonaliśmy kilka intrygujących zjazdów z Matragony. Wzniesienie to ma ogromny potencjał. Oby więcej tego typu przygód za jeden uśmiech!