Nie wiem czy macie świadomość tego, iż Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN z całego serca wspiera i promuje freeskiing, a w szczególności freeride?! Instytucja ta robi to świadomie i bez żadnych skrupułów. Brzmi dziwnie i zaskakująco, ale fakty są bezlitosne.
Problem w tym, że cała miłość do tych nowoczesnych i szalenie popularnych dyscyplin narciarstwa ograniczyła się wyłącznie do..wydania kalendarza z modnymi zdjęciami. Tym samym po raz kolejny freeskiing stał się ofiarą mało autentycznej propagandy, której przekaz wyraźnie wskazuje na fakt, że SITN oraz jego działalność jest zjawiskowo młodzieżowa oraz zawsze na czasie. Niestety z moich informacji wynika, że rzeczywistość nie wygląda tak kolorowo.
Prawda, że wyjątkowy? Ach, jaki ten SITN jest trendi, aż się wierzyć nie chce! Dodam tylko, że żadne zdjęcie nie jest podpisane. Nie ma ani nazwiska fotografa, nie wiadomo też czyj wizerunek został wykorzystywany. A na zdjęciach śmiga m.in. Chris Benchetler.
Z drugiej strony medalu zawsze to jakaś promocja narciarstwa wolnego. Nie da się tego ukryć. Chylę czoła i dziękuję. Jednak mimo wszystko patrząc na to kuriozalne wydawnictwo na twarzy zawsze pojawia się mały, szyderczy uśmiech. Można również odnieść wrażenie, że instytucja ta wstydzi się swojego prawdziwego wizerunku. Żal nieświadomych odbiorców.
„Safe snow sports with PZN Insructors”
Czy SITN trochę nie przesadził? Czy podniesienie statusu wizerunku za pomocą taniej „jazdy” na freeskiing’u jest fair? Z całą pewnością każdy powinien odpowiedzieć sobie sam na te proste pytania.
Moim zdaniem tego typu komercyjne inicjatywy z freeskiing’iem w tle to zwykłe fałszerstwo i brak kreatywnego pomysłu na określenia własnego wizerunku. Zazwyczaj tego typu marki nie mają zielonego pojęcia, z czym się konfrontują i w żaden sposób nie wspierają tych dyscyplin, ale kto bogatemu zabroni. Jednym z najlepszych przykładów tego typu marketingowej biedy jest kampania marki 4F, która chyba nie ma pojęcia, że jej kolekcje są najczęściej noszone przez dresiarzy i raczej już tak pozostanie. Nawet najpiękniejsze zdjęcia i próba zmiany wizerunku poprzez prezentację wycieczki skitour’owej tego nie zmieni. Jesteście bez szans według mojej skromnej opinii.
Jedni powiedzą, że to mój ból dupy, że powinien wziąć „Niepierdol” w podwójnej dawce i nie przejmować się tym szajsem, gdyż to zwykły markjeting w wydaniu Disco Polo i za rok w kalendarzach lub na plakatach popularnych firm i marek zagości saneczkarstwo freetyle’owe czy też inna hulajnoga. Być może tak jest, być może powinienem to olać ciepłym moczem i spuścić na to wodę klozetową. Jednak razi mnie fakt kradzieży, zawłaszczenia wartości mi bardzo bliskich przez ludzi, którym jest obojętny los freeskiing’u i wykorzystują go z premedytacją i często całkowicie nielegalnie. Zupełnie jak jakąś sezonową dziwkę.