O Mnie

Urodziłem się w Beskidzie Śląskim, a dokładniej w mieście Wisła. Była połowa lat osiemdziesiątych. Przed sklepami ustawiały się gigantyczne kolejki, wewnątrz półki świeciły pustkami. Ludzie posiadali mniej, żyli wolniej, a ich najcenniejszym dobrem była radość życia. Różnic względem dzisiejszej rzeczywistości jest o wiele więcej, ale jest taka jedna, za którą wszyscy tęsknimy, mianowicie prawdziwa zima. W tamtych czasach nikt nie narzekał na słabe opady czy spóźnione przyjście zimy. Śniegu zawsze było pod dostatkiem i nikt nie studiował codziennych prognoz pogody. W takim pięknym okresie miałem ogromne szczęście rozpocząć swoją przygodę z narciarstwem.

skanowanie0011

Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, w jakim wieku postawiono mnie na narty, ale podejrzewam, iż stało się to bardzo wcześnie. Przypuszczalnie swoje pierwsze plastikowe deski założyłem w wieku 3-4 lat.

Po kilkunastu latach jazdy na nartach stwierdziłem, że czas spróbować czegoś nowego. Pod koniec lat 90-tych Polskę opanowała moda na snowboard. W 1998 dyscyplina ta zadebiutował na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w japońskim Nagano. Nowy trend rozwijał się niezwykle dynamicznie i zbierał niezłe żniwa wśród młodzieży i nie tylko. Największą zaletą snowboardu był fakt, iż można było śmigać nową, dynamiczniejszą techniką – carvingiem. Dla posiadacza nart, wtedy jeszcze kompletnie „prostych” było to coś nieosiągalnego. Prędkość w skręcie oraz płynność podczas zmiany kierunku jazdy sprawiły, iż zakochałem się w tym sporcie i pozostałem mu wierny przez następnych 6 lat.

20150716_221729

Jak okazało się podczas przeglądania rodzinnych slajdów snowboardem zainteresowałem się już w 1989 roku (Młody Technik – Nr 3 1989)

Na początku mojej przygody freestyle nie był zbyt popularną konkurencją snowboardową, przynajmniej w moim kręgu znajomych. Przede wszystkim brakowało dostępu do miękkiego sprzętu, a ten który znajdował się na rynku kosztował krocie. Dlatego też większość zajawkowiczów zaczynała na twardym komplecie, niejednokrotnie używając butów narciarskich. W kraju praktycznie, co weekend organizowane były zawody z cyklu Puchar Polski Amatorów. Organizatorzy nie narzekali na zainteresowanie uczestników, a także dużych sponsorów. Zupełnie odwrotnie niż dzisiaj.

Na pierwsze sukcesy nie trzeba było czekać długo. Z roku na rok szło mi coraz lepiej. Zaczynałem wygrywać z osobami o wiele starszymi ode mnie. Momentem przełomowym mojej kariery snowboardowej było zdobycie tytułu Mistrza Polski seniorów w slalomie gigancie równoległym, kiedy rocznikowo byłem jeszcze juniorem. Powołanie do polskiej kadry stało się wyłącznie czystą formalnością.

Kolejne lata nie wyglądały już tak różowo. Popularność „twardej deski” spadała na łeb na szyję w ujęciu globalnym. Firmy produkujące sprzęt oraz sponsorzy zaczęli się sukcesywnie wycofywać z tej dyscypliny. Sytuacja ta nie motywowała do dalszego rozwoju. Zapanowała nieznośna monotonia i chęć ucieczki do czegoś nowego. W tamtym okresie czasu na kanale Eurosport w każdą sobotę leciał program YOZ (Youth Only Zone), w którym często pokazywano raczkujący jeszcze wtedy freeskiing. Leciały głównie relacje z francuskich zawodów oraz urywki filmów freeride.

program dla młodzieży stacji eurosport sporty ekstremalne

Program ten był motorem napędowym, który postawił mnie ponownie na nartach. Pierwszymi zakupionymi twintip’ami były pomarańczowo-bordowe Salomon Teneighty, jedna z kultowych nart freestyle. Oczywiście z wiązaniami typu rental. Brak snowparków spowodował jednak, iż na początku była ona wykorzystywana wyłącznie, jako narta freeride. Patrząc z perspektywy czasu ciężko uwierzyć, że 75 mm pod butem dawało tyle frajdy z jazdy.

legendarna narta freestyle'owa marki salomon

XXI wiek charakteryzował się bardzo szybką ekspansją we wszystkich kategoriach życia. Tyczyło się to również sceny freeski w naszym kraju. Snowparki nagle zaczęły wyrastać niczym grzyby po deszczu. Fascynacja freestyle’em, a w szczególności jibbing’iem przerodziła się w ogromną pasję. Początkowa zabawa w snowparkach zamieniła się w dosyć poważne sesje uliczne, czyli popularny street. Mieliśmy małą lecz bardzo zgraną ekipę (Lucek i Aram), która nie bała się najtrudniejszych wyzwań. Zachęcam do obejrzenia rezultatów wideo z sezonu 2007/08 i 2008/09 lub kilkunastu pozostałych wideo wspomnień z lat 2006 | 12

*Inne zdjęcia freestyle

Równolegle pod koniec sezonu 2006/07 pojawiła się opcja wyjazdu freeride na Ukrainę – Ukraina | Czarnohora | 2007. Głównym prowodyrem tej wycieczki był Paweł Lachowski, brat Buszmena oraz Tomek Dębiec. Na wypożyczonych szerokich deskach (własnych nart freeride nikt jeszcze wtedy nie posiadał), bez fok,  czy też rakiet śnieżnych, ale za to z ogromnym podnieceniem na twarzy wyruszyliśmy by zmierzyć się z wielką przygodą. Warto odnotować, że żaden z nas nie posiadał ani jednego elementu lawinowego abc, co było bardzo nierozważnym posunięciem z naszej strony.

IMG_1024

Można śmiało rzec, iż ta wycieczka otworzyła nowy rozdział w moim życiu. Freeride i związane z nim elementy przygody bardzo szybko przypadły mi do gustu.

Obecnie mieszkam i pracuję w Warszawie. W góry mam trochę dalej niż wcześniej, ale dzięki temu każdy dzień na nartach staram się spędzić maksymalnie intensywnie. Co najbardziej fascynuje mnie w narciarstwie pozatrasowym? Niezmiennie największym atutem jest dla mnie przyjemność eksploracji nieznanego terenu, wolność, jaką czuje się wyłącznie w górach (szczególnie zimą) oraz przekraczanie granic własnych możliwości podczas samych zjazdów.

 

 

Mimo, że nie zawsze byłem wierny dwóm deskom to zawsze pozostaną one dla mnie najważniejszym narzędziem przekazu własnych emocji i źródłem nieskrępowanej przyjemności. Mam nadzieję, że dla was także. Do zobaczenia poza trasą!

bieszczady-015-2

Jedna uwaga do wpisu “O Mnie

  1. Pingback: Dlaczego nie dojeżdżamy do drugiego narciarza podczas zjazdu [Chopok, Jasna] - Plecaki Lawinowe

Dodaj komentarz