A właściwie z Hali Bieguńskiej, gdyż Mirek miał awarię foki i nie byliśmy w stanie desantować Hali Lipowskiej, gdzie znajduje się fajny spot do zjazdu. Mimo to oddaliśmy dwie frywolne linie pełne finezyjnych skrętów.
Raportujemy, iż:
Zasięg śniegu
Można już foczyć spod kościoła w Ujsołach.
Hale
Rześki puch miejscami do wysokości kolana.
Podkład wystarczający.
Mimo słońca poziom wypizgu z kosmosu.
Śpieszcie się, bo Janusze na skuterach nie próżnują.
Las
Z pozoru wydaje się, że już można kąsać, ale niestety to tylko złudzenie. Nawet w najwyższych partiach od razu cioramy o gałęzie i pniaki. Spotkanie z kamieniem czy innym głazem jest tylko i wyłącznie kwestią osobistego szczęścia.
Reasumując potrzebny jeszcze jeden solidny opad, gdyż aktualnie w rachubę wchodzi miły spacer plus ewentualna kaskaderka leśna. Byle do puchu!
Padaka za oknem, zima nie chce przyjść, aczkolwiek wieści z frontu są pozytywne. Ludzie na przekór niesprzyjającym warunkom (również politycznym) jeżdżą i to jest bardzo pozytywne, że jest taka zajawa w narodzie. Kto wybrał się dzisiaj na narty na pewno wygrał.
Ja niestety z pewnych przyczyn nie mogę się wyrwać na pierwsze śniegi, dlatego powspominam sobie pewną wycieczkę z końca sezonu 2013/14. Zacznę od tego, że wyjście tego dnia na narty było jedną z najgłupszych decyzji, jakie mogłem podjąć. Ze względu na niskie wartości krwi powinienem siedzieć w kapciach przed telewizorem. Jednak wiadomo jak jest, narciarskiej natury nie da się poskromić tak łatwo, a góry wzywają przy każdej okazji. Trochę naraziłem na pewnego rodzaju niebezpieczeństwo moich kolegów, za co przepraszam po fakcie 🙂
Nowego śniegu nie było zbyt dużo, temperatura wzrastała bardzo szybko (koniec marca), więc musieliśmy się dostać na Świętą Górę najszybciej jak to możliwe. Na szczęście mieliśmy zapewnioną opiekę przystojnego, lokalnego guide’a – Michaela z Chamo. A przewodnikom śpieszy się nieco inaczej, szczególnie tym zagranicznym, dlatego zaczęliśmy od kawy i ciastka..
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
Na górze ekipa mocno podpalona. Perspektywy pogodowe sprzyjające. Czas ruszyć granią..
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
Niestety palące słońce i zapewne moja zamuła nie pozwoliły na dotarcie do miejsca docelowego. Dodatkowo na niebie zaczął się formować „szkwał”, dlatego trzeba było pomyśleć nad alternatywą. Padło na pewną dolinkę..
DCIM101GOPRO
DCIM101GOPRO
Zjazdy jak zwykle spektakularne, każdy znalazł coś dla siebie..
Czy ktoś widział kiedykolwiek smutnego narciarza?
*Ja się nie liczę 😉
Dzięki szybkiej, taniej i szalenie nowoczesnej kolei gondolowej oraz zmianom na niebie znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu o zbyt wczesnej porze, ale jak się możecie domyślić bariery wstydu po raz kolejne zostały przełamane na rzecz filtracji gardełka..
Powroty, nigdy przyjemne, ale zawsze motywujące do kolejnej wycieczki..
Niestety tytuł nie kłamie. Marzec 2014 i ogólnie większość zimy 13/14 należała do niezbyt solidnych pór roku. Wyjątkiem jak zwykle był koniec marca i początek kwietnia, ale do tego momentu dojdziemy nieco później.
Na początku marca wielu Polaków zaatakowało Chopok w poszukiwaniu nietkniętych żlebów do zjazdu. Jak się pewnie domyślacie czystych koryt było niewiele. Podkład był solidny i bezpieczny, ale warstwa nowego śniegu była, mówiąc bardzo delikatnie, prowizoryczna, aż do bólu. Wszystko ładnie sprasowane przez wichry i wiatry. Żyć nie umierać? W marcu 2014 tego typu warunki były cudem tak wielkim niczym ułaskawienie Kamińskiego przez Dodę w listopadzie 2015.
Dodatkowo na niebie lampa i prawie bezwietrznie. Nie narzekaliśmy, oj nie. Wręcz odwrotnie..
W ramach eksperymentów z ustawieniem GoPro nagrałem trochę materiału i jak się okazało niewiele się nadaje do publicznej egzekucji, gdyż kamera często paczała na buty. Poza tym zjazdy też niezbyt wysokich lotów, ale coś udało się skleić w ramach pamiątki.